Pomysł z draftem śmierdzi mi katastrofą, bo:
Nasz system szkolenia oparty jest na klubach. Moim zdaniem nie powinien być oparty na klubach tylko na szkołach, ale jest jak jest.
W jakim celu kluby miałyby szkolić młodzież? Po to, żeby oddawać najcenniejszych graczy przeciwnikom? Absurd.
Powstanie jakiś "połdraft", czyli (znów jak z Młodą Ligą) udajemy, że coś robimy, a w gruncie rzeczy stwarzamy jedynie pozory i marnujemy pieniądze. Burzymy stary system bez wprowadzania nowego, czyli jeden wielki... agencja towarzyska.
Po co Resovia miałaby wydawać pieniądze na drużyny młodzieżowe? No dobrze, załóżmy, że Góral - filantrop ma taki kaprys. Jak będzie z zespołami, które balansują na finansowej krawędzi, w których liczy się każdą złotówkę?
Nie wystarczy rzucić atrakcyjne, amerykańskie hasło "Draft", żeby w Polsce postawić sport na poziomie USA. Jeśli coś się robi, warto zadać sobie pytanie "W jakim celu"? Mam wrażenie, że u nas ktoś bezrefleksyjnie (rzekłbym nawet bezmyślnie) próbuje skserować fragmencik systemu z innego świata, który za cholerę nie da się wkleić w naszą rzeczywistość. To znaczy: wkleić można tyle, ze wyjdzie z tego jakiś niepojęty dziwoląg. Zabrzmi hamerykańsko jak zdanie "Luknij przez łindoł, czy kar stoi na stricie".