Myślę, że nie doceniamy "towaru" jaki dostajemy za te (przeciętnie) 600 zł rocznie.
Jestem człowiekiem, który w sporcie przeżył już wiele. Jako kibic (telewizyjny) przeżyłem już zdobycie mistrzostwa olimpijskiego przez siatkarzy, odnotowałem mistrzostwo świata z 1974 r. (nie było transmisji, a jedynie udało się odtworzyć z taśmy zdobytej w telewizji hiszpańskiej ostatni mecz z Japonią), przeżyłem mistrzostwo świata z ubiegłego roku, przeżyłem "naocznie" mistrzostwa Polski z lat 70-ych (siatkarzy i koszykarzy Resovii; koszykówka była mi o wiele bliższa), przeżyłem "organoleptycznie" finał LM. Co więcej mogę przeżyć? Kolejne mistrzostwa Polski? W kibicowaniu do "przeżycia" pozostało mi jedynie wygranie LM.
Jaki jest sens wydawania tych 550 zł na karnet? Na LM i bez karnetu można kupić bilet.
Wspomniałem już, że "wywodzę się" z koszykówki - sportu, który w Rzeszowie "umarł" wiele lat temu i po którym zostały mi tylko wspomnienia. Cudowne wspomnienia, ale bardzo odległe. Życie toczyło się dalej, bez koszykówki (nie mówimy o "namiastkach" bez większej przyszłości i nadziei). Zapełniało się czymś innym. I tylko czasem nachodziły wspomnienia o "lepszych czasach", gdy szło się podziwiać Franka Niemca (miałem okazję przeciwko niemu towarzysko pograć; nawet straszliwy łomot jest fajnym wspomnieniem
), Andrzeja Klee, Zdziska Myrdę..., wszystkie te mecze na WOSiRze...
Odrodziła się siatkówka. Radości ze srebra 08/09, złota 11/12, półfinału LM i tak już pewnie nic nie przebije, więc po co wydawać pieniądze? Żeby się denerwować porażkami, błędami Kowala, tysiącem przykładów "nieudolności" zarządu klubu?
Nic w życiu nie jest dane raz na zawsze. O wszystko, co dostajemy od życia należy dbać, bo można to stracić. Dbajmy o siatkarską Resovię, bo gdy nam jej zabraknie, to nawet karnety po 1000 zł za sezon mogą jej nie odtworzyć. Pewno, że życie potoczy się dalej i bez siatkówki. Ono nie znosi próżni i czymś Resovię zastąpi. Ale trochę będzie żal... Sami dopiszcie sobie czego.