Widzisz Slawko, rąbanka (jak Ty to nazywasz)prawy-lewy to nie tylko atak, ale i obrona, a w zasadzie system blok- obrona. Jeśli zawodnicy drużyny przeciwnej będą prać z wyskoku, ciężko wtedy dograć sobie piłkę do siatki, wtedy trzeba atakować ze skrzydeł i odwrotnie, jeśli to my "kopiemy" z zagrywki, przeciwnik też gra skrzydłami. Dlatego te elementy są najczęściej ćwiczone na treningu, aby nabrać automatyzmu zachowania na boisku. Jeśli będziemy przez 2/3 treningu ćwiczyć zagrywkę, na resztę znowu braknie czasu. Jak więc pogodzić te dwa elementy treningu?. Ktoś powie, przedłużyć trening, owszem można to uczynić, ale nie w sytuacji, gdy jest jeszcze siłownia. Ludzki organizm nie wytrzyma codziennej dawki takich obciążeń. Każda dodatkowa godzina treningu eksploatuje organizm, a przecież jeszcze trzeba rozegrać mecz i co wtedy?. Przy pięciosetowym meczu zawodnicy oddychają "rękawami", co by było, gdyby jeszcze dodatkowo trening trwał 2 godz. dłużej?. Zagrywka, jak słusznie zauważył Piotras, to indywidualna sprawa zawodnika, jeśli ten kiedykolwiek zagrywał z wyskoku, to jemu wystarczy kilkanaście prób na treningu, aby sobie "przypomniał" jak się to robi, jeśli zaś zawodnik takiej zagrywki nie wykonywał, to jemu ciężko nauczyć się tego rodzaju wprowadzenia piłki do gry, chociaż ja osobiście uważam, że to żadna filozofia nauczyć się zagrywać z wyskoku. Inną rzeczą jednak jest zagrywać z wyskoku, dla samego wyskoku, inną zaś zagrywać z wyskoku tak, aby utrudnić przyjęcie przeciwnikom. Można zagrywać z wyskoku z prędkością 70km/godz, ale można 120km/godz, a to rzadko kto potrafi. Ot i cała filozofia z zagrywką z wyskoku i jej trenowaniem.