W jednym Wojtek Drzyzga z pewnością się myli. Stwierdził, że (cytuję z pamięci): "Z telewizji już więcej wycisnąć się nie da".
Da się! I to o wiele, wiele więcej. Trzeba tylko umieć.
Kiedyś zakpiłem z pojęcia "wartość medialna". Bardziej kpiłem z podawanych kwot niż z samego pojęcia, ale generalnie nie miałem racji.
Telewizja nie jest dobrym wujkiem. Telewizja ma zarabiać. Piłka nożna nie ma "sponsorów" (nawet jeśli tak są nazywani). Piłka nożna ma reklamodawców. Zauważcie, że "sponsorem" są firmy, których produkt jest skierowany do konsumentów, a nie do innych firm. Wykładają pieniądze tylko po to, żeby nazwa utkwiła komuś w głowie.
Decyduje tzw. oglądalność (słowo nie jest najpiękniejsze, ale chyba już na stałe weszło do słownika). Mówiąc wprost: im więcej ludzi ogląda, tym więcej reklamodawcy są w stanie zapłacić i tym więcej telewizja jest w stanie zapłacić za transmisje.
"Prawdziwi kibice" kpili kiedyś z "celebryty" Zibiego Bartmana. "Niech trenuje, zamiast łazić po telewizjach". Ci "prawdziwi kibice" nie zauważają, że zakrztuszenie się łykiem wody przez Cristiano Ronaldo staje się najważniejszą wiadomością dnia, a wynik półfinałowego meczu +L w ogólnopolskim portalu czy gazecie znajdzie się dopiero za wiadomością o słabszym występie bramkarze Iksińskiego w lidze holenderskiej.
Nikt nie zdradzi, ile Polsat zapłacić za transmisje z piłkarskiej LM, ale myślę, że kosztowało to tę telewizję kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. Czyli: te kilkadziesiąt milionów złotych rocznie Polsat musi pobrać z polskiego rynku! i jeszcze na tym zarobić.
Siatkówka nie jest sportem drogim. Jest grą stosunkowo tanią. W Polsce cieszy się (cieszyła się?) bardzo dużą popularnością. Jest to (było?) zjawisko wyjątkowe, ale zjawisko, które można było i należało wykorzystać. Może jeszcze jest szansa?
Polsat nie przyzna się, ile zarobił na MŚ'14. A może stracił? Chyba jednak zarobił. Nieważne.
Zauważę, że mamy jednak jakiś "polski rynek", na którym da się zarobić.
Nie mam pojęcia, jak się negocjuje z telewizjami, ale najprostszym schematem wydaje mi się zapytanie do telewizji: "Czego potrzebujecie od +L, żeby zapłacić za transmisje kilkadziesiąt milionów złotych rocznie?".
Pogdybię sobie dalej.
Pewnie odpowiedzieliby: "Potrzebujemy oglądalności >>przeciętnego<< meczu na poziomie 600.000 telewidzów, a oglądalności play-off na poziomie 2.000.000 telewidzów". (Liczby wziąłem "z sufitu", więc niech mnie ktoś skoryguje).
czy nasi ligowi "włodarze" odpowiedzieli sobie na pytanie: "Jak sprawić, żeby +L chciało oglądać każdorazowo przynajmniej 600.000 telewidzów?". Nie. Oni "wiedzą", że "Nie da się", czyli nic nie wiedzą.
No to może by zapytać takich, którzy wiedzą? Nie ma takich? To trzeba zapytać takich, którzy mogą się dowiedzieć. Tacy z pewnością są. Przecież "Wyższych Szkół Czegoś i Czegoś (w tym koniecznie marketingu)" jest u nas od groma.
I znów pogdybię.
Pewnie ktoś odpowiedziałby: "+L nie może sobie pozwolić na badziewne mecze, czyli na badziewne kluby. Kibice Resovii/Skry/Zaksy..., nie cieszcie się, gdy Wasi pupile wygrywają 3:0 (19, 17, 14). Smućcie się tym. W Waszym wspólnym (z kibicami przeciwnika) interesie jest, żeby mecze kończyły się po pięciu setach (23, -27, -23, 24, 17). Ten sam smutek powinien dotknąć prezesów klubów, bo liga musi być wspólnym dobrem".
Wspólnie równajmy "w górę", a nie "w dół", tylko z tego powodu, że "KS Tęcza ma kłopoty". Trochę można KS Tęczy pomóc, ale nie można jej całkowicie wyręczać. Nie równa w górę = "Do widzenia", bo psuje "produkt".
Dalej pewnie ten ktoś powiedziałby: "+L potrzebuje gwiazd, bo zatrudnienie ich przyciąga telewidzów (cały czas mówimy wyłącznie o polskich telewidzach - polskim rynku).
No to teraz wypadałoby powiedzieć: "Telewizjo, zróbmy wspólne przedsięwzięcie, czyli krok po kroku dojdźmy do oczekiwanego i przez Was, i przez nas stanu. Mamy jeszcze sponsorów - dobrych wujków, więc wykorzystajmy ten czas i zróbmy sobie rynek telewidza 600.000 - 2.000.000 sztuk".
Tak tylko sobie piszę, bo w rzeczywistości "nie da się". U innych się da, a u nas się nie da.
Trochę z innej beczki.
Bartek Górski nie przyzna się, ile Resovia zarobiła na F4 LM. I znów "strzelę z sufitu", że było to około 1.200.000 zł (10.000 widzów x 300 zł = 3.000.000 - koszty). Owszem, dla 2-3 osób była to bardzo ciężka praca, ale przecież można przeznaczyć 200.000 zł dla dodatkowych osób, zatrudnionych na potrzeby tej jednej imprezy. I tak zostałoby 1.000.000 zł.
Można tę bańkę przeznaczyć na kontrakt Schmitta i Wintersa. Można też przeznaczyć, żeby dołożyć do kontraktu Leona i w przyszłym sezonie zarobić kolejne, już nie 1.200.000 zł, ale 1.500.000 zł. Oczywiście na kolejnym F4 LM. Niemożliwe? Możliwe.
Możliwe jest, że Leon w przyszłym sezonie okuleje, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że sport jest dziedziną ogromnego ryzyka i jesli ktoś takiego ryzyka się boi, niech założy piekarnię.
Tak sobie tylko piszę, bo się nie znam.
Myślę jednak, że naszym największym wrogiem jest nasza mentalność: "Nie da się", niechęć do współpracy, nieufność, cwaniactwo, małość. Ot, ci najwyżej, takie "koalicje przy wódeczce". Bo przecież bez tej wódeczki "nic się nie da zrobić".
I tak to się ciurla.
-----------------------------------
I jeszcze jedno:
Skandalem jest to, że Polsat dowiaduje się o systemie rozgrywek tak, jak dowiaduje się o tym przeciętny kibic.
Polsat powinien ten system współtworzyć, bo jest jedynym, telewizyjnym sojusznikiem PlusLigi. I to pod jego gusta i potrzeby powinien być tworzony system. Może choć tam są ludzie, którzy potrafią sprzedawać sport?
Jeśli są tam ludzie, którzy potrafią sprzedawać ogólne mordobicie, to może i siatkówce coś doradzą. Przecież siatkówka ma olbrzymią, niedocenianą "grupę docelową" (to się chyba "target" nazywa). Tą grupą są kobiety, czyli coś około połowy mieszkańców Polski.
