To już jest koniec, nie ma już nic. Dobrze, że ten sezon się skończył, bo kolejna rywalizacja przyniosłaby zapewne następną kontuzję.
Co do dwumeczu o brązowy medal- odbył się, bo musiał. Cóż, ciężko nie wygrać z rozbitym kontuzjami rywalem (trzech zawodników z wyjściowego składu wypadło, w tym TJ w pierwszej odsłonie)- brawa dla Warszawy, że umiała to wykorzystać.
Najlepiej z tego sezonu zapamiętam kulturę gry Louatiego, Karola Kłosa, który od pierwszego meczu był wodzirejem na Podpromiu i rekordy zagrywek. Puchar CEV to przeżycie, które wryło się w moją pamięć na zawsze i tam też zostanie.