"Te same metody przynosiły nam sukcesy" niemal sześć lat temu (ostatni medal). Jak widać w obecnej siatkówce są trochę nie na czasie.
Nie ma znaczenia przy jakim wyniku ponawiasz akcję- chodzi o szanowanie piłki i zdobycie punktu, niezależnie od tego czy prowadzisz, czy gonisz wynik.
Jeśli panika zaczyna się na początku meczu i każdego seta nawet kiedy gra jest punkt za punkt, to źle to świadczy nie tylko o formie fizycznej, ale także psychicznej i tzw. inteligencji boiskowej. Żeby nie było, nie uważam siatkarzy Resovii, ba jakiegokolwiek siatkarza za człowieka głupiego, tudzież niemądrego. Gorące głowy, owszem zdarzają się, ale nikomu nie brakuje rozumu.
W sytuacji, kiedy Cebulj zaczyna kiwać w taki sposób, że Łukasz Perłowski zdążyłby z uśmiechem na ustach do tej piłki (a Perła nigdy nie był mistrzem gry w obronie) to 99% oglądających mecz wie, że będą kłopoty. Nie bez powodu wspominam właśnie o Słoweńcu, ponieważ obecna Resovia gra na takim poziomie, jak on. Zatrzymasz go i rzeszowanie niestety wyglądają jak przewrócony żółw.
Sobotni mecz pokazał, że Maciej Muzaj z tego sezonu nie będzie pierwszą armatą. Małe światełko w tunelu pojawiło się po kilku atakach Deroo. Jak dostał piłkę na odpowiedni pułap to i ostry skos na potrójnym bloku się znalazł, to kilka zbić nie postawiło jakichkolwiek złudzeń. Ale to trzeba powtarzać a nie grać od wielkiego święta.
Co do : "Rzeszów to nie Warszawa. Warto o tym pamiętać. Leon z Kubiakiem nie zastanawiali się nad wydawaniem pieniędzy w Rzeszowie." - to wszystko prawda. Niemniej, pod względem frekwencji (przynajmniej do czasu Covid-19) jak i zainteresowania meczami, to stołeczni długo mogli pozazdrościć naszemu miastu.
Coraz bardziej Asseco Resovia Rzeszów przypomina mi żużlową Marmę Polskie Folie. Oby to nie skończyło się z podobnym skutkiem.