Musimy wygrać kolejny mecz. Czy on się już wygrał, czy wynik nadal brzmi 0:0?
Czy Gdańsk jest załamany? Wściekły? A może zdążą się wyluzować i zapytają siebie "Co mamy do stracenia? Wygrajmy I seta, a potem się zobaczy"?
Byliśmy już dwukrotnie w sytuacji, że w fazie play-off przegrywaliśmy 0:2 w meczach, 0:2 w setach i wysoko przegrywaliśmy w końcówce tego trzeciego seta. Gdyby wtedy jakiś kibic naszego przeciwnika napisał/powiedział "Uwaga! To można jeszcze przegrać!", pewnie zostałby wykpiony, zakrzyczany i uznany za niespełna rozumu. Ale siatkówka to taki sport...
Już dwukrotnie szykowaliśmy się do świętowania mistrzostwa, bo "wystarczy wygrać najbliższy mecz u siebie". I dwukrotnie przeciwnik nam to święto przesunął.
Znów zaapeluję: nie idźmy na festyn! Idźmy na mecz walki do ostatniej piłki! Przyjdźmy wyrwać to zwycięstwo, bo niczego nie dostaniemy "z urzędu". Za darmo nic się nam jeszcze nie należy. Jeszcze złota nie mamy.
Wczorajszy mecz wygrała nam szeroka ławka rezerwowych. Czy wygrała "wyrównana dwunastka"? Możemy sobie pogdybać, co by było, gdyby za Penczewa wszedł Lotman? Może uniknęlibyśmy zdenerwowania o wynik? Pewne jest, że dobrze się stało, że za Ivovicia wszedł Buszek. Nie mam pretensji do Marko (bywają takie dni, że "nie idze"; robisz to, co zwykle, tak samo, jak zwykle, tylko nie idzie "jak zwykle"). Cieszę się natomiast, że mamy Rafała.
Zostawmy dyskusję "o wyższości wyrównanej dwunastki nad niewyrównaną dwunastką albo i odwrotnie" na później.
We wtorek musimy wykorzystać wszystkie swoje atuty.
Wiele dobrego napisano ostatnio o atmosferze Podpromia. Wiem, że przed samą atmosferą Gdańsk pewnie nie uklęknie. Być może będzie nawet głuchy na nasz doping, ale... Nie przychodźmy na dekorację mistrza Polski. Przyjdźmy na mecz walki. Walki z mocnym, poukładanym i nie mającym nic do stracenia przeciwnikiem. Bo wątpię, że będzie "lekko, łatwo i przyjemnie". Lekko i łatwo nie będzie z pewnością.
-----------------------------------
A teraz, dla pomeczowego i przedmeczowego wyluzowania, coś z bezsensownych statystyk. Wszystko to z zastrzeżeniem "o ile się nie mylę", bo nie chce mi się dokładnie weryfikować swojej pamięci.
Podaję ile razy przegraliśmy poszczególne sety (+L, LM i PP):
pierwszego seta - 15 razy,
drugiego seta - 11 razy,
trzeciego seta - 13 razy,
czwartego seta - 5 razy,
piątego seta - 4 razy (na 10 rozegranych).
Co z tego wynika? Żeby być szczególnie skoncentrowanym w I, II i III secie, bo tych setów przegraliśmy najwięcej w liczbach bezwzględnych
, a więc nic z tych statystyk nie wynika.
Jest jeszcze jedna ciekawa statystyka, ale podzielę się nią po sezonie, bo nie chcę zapeszać. Uprzedzę jedynie, że mamy jeden ciekawy "rekord sezonu" do utrzymania.