Jeśli Andrzej widzi że zawodnik ma dzień i pierze z zagrywki, to daje zawodnikowi wolną rękę, jeśli zaś innemu na dziesięć zagrywek dziewięć ląduje w siatce, to po co kolejną w ten sposób spieprzyć, lepiej zagrać bezpiecznie i spróbować zablokować akcję, lub coś wybronić w polu i rozegrać kontrę, lub dać szansę pomylić się atakującemu drużyny przeciwnej.
Jeśli zawodnik "ma dzień"...
Kłopot jest wtedy, gdy na 30 "dni" (meczowych) zawodnik ma 1 "dzień", a 29 "dni" nie ma.
Gdyby to było 15/15, nawet 10/20... Niestety, jest 1/29. Być może trochę przesadzam, ale tylko trochę.
Tu nie chodzi o to, czy Andrzej ma "nakazać prać" czy "zakazać prać". Andrzej w praktyce nie ma żadnego wyboru. Bo i komu to on niby może "nakazać prać"?
Dlaczego nie ma tego wyboru? To temat na odrębną dyskusję. Jeszcze nie teraz.
-------------------------------------------
Jeśli zakłada się, że "siatkówka bazuje na dobrym przyjęciu", to ja się z tym stanowczo nie zgadzam.
"Żeby wygrać, musimy odrzucić przeciwnika od siatki" - z tym jestem w stanie się zgodzić. Jak to zrobić? Trzeba obejrzeć mecze, które przegraliśmy. Najlepiej ten ze Skrą albo taki sprzed lat, np. V set z Dynamem Moskwa na Podpromiu.
-------------------------------------------
Siatkarze tacy jak Tillie, czyli siatkarze-spryciarze są bardzo fajnym uzupełnieniem składu, ale tylko uzupełnieniem. Jeśli ktoś w oparciu o nich chce budować potęgę, to nie zbuduje. Lube nie stara się o siatkarza-spryciarza. Lube stara się o Leala.