Porażka w Warszawie nie bolała mnie z tego powodu, że nastąpiła. Porażka w Warszawie bolała mnie, bo przegraliśmy ze słabym zespołem.
Dziś mecz uratował nam Schoeps. W trzecim secie mecz zmierzał do naszej porażki. Nastąpiła tradycyjna bezsilność, gdy przeciwnik cokolwiek gra. Całe szczęście, że Jochen nie psuł zagrywki.
My naprawdę nie mamy żadnych atutów w tym sezonie - Rossard i nikt więcej. Tak się nie da czegokolwiek osiągnąć. Puszczamy swoje flociki (czasem w światło boiska, ale często w siatkę albo w aut) i albo przeciwnik sam się załatwi, albo leżymy. Każde prowadzenie przeciwnika w secie, to nasz dramat. Nasze prowadzenie fafnastoma punktami też nie zapewnia komfortu, bo zawsze może się trafić jakiś Kapelus, który w miarę mocno i celnie będzie zagrywał. Wystarczy, że przeciwnik przestanie się plątać we własne sznurówki.
Na Zeusa! Żeby zakupić kilkunastu chłopa, z których tylko jeden jest w stanie stanąć za 9. metrem, podrzucić piłkę i walnąć, to... Sam nie wiem, jakie trzeba mieć pojęcie o współczesnej siatkówce.
To jakiś koszmar.
---------------------------------
Katowice muszą się bronić przed strefą spadkową. Bo jesli Będzin wygra z Resovią, to dla Katowic może oznaczać kłopoty.
Weźcie Wy się chłopy ogarnijcie i zacznijcie oglądać mecze dobrych zespołów. I nie oglądajcie jak grają. Oglądajcie, którym elementem gry robią przewagę. Może to Was oświeci? Bo ja sam już nie wiem, jak do Was dotrzeć.