1. Kael. Nie jest to "kruczek prawny. Piszesz, że brak było "warunków zawieszających" i "dodatkowych okoliczności". To nieprawda.
2. Resofan. Moje stanowisko wyraziłem, ale powtórzę:
Z matematycznego punktu widzenia (rachunek prawdopodobieństwa) problem praktycznie nie istnieje. Myślę, że około 70% karnetowiczów jest zaszczepione. Ich nie wlicza się do limitu połowy wolnych miejsc.
W 2018 roku sprzedano około 2.500 karnetów. Liczbę zaszczepionych szacuję na 1750 miejsc.
Jeśli możemy sprzedać 1.250 karnetów osobom niezaszczepionym (połowa zajętych miejsc), to i tak wykupią oni jedynie 750 karnetów.Bo tylko tylu ich jest (30% z 2.500).
Teoretycznie może tak być, że niezaszczepiony będzie miał "swoje" miejsce obok innego niezaszczepionego", ale takie zjawisko ma niewielkie prawdopodobieństwo zaistnienia.
Jakieś prawdopodobieństwo jednak jest.
Niezaszczepieni musieliby liczyć się z ryzykiem, że zostaną administracyjnie przeniesieni do innego sektora. Dotyczyłoby to pewnie kilkunastu przypadków, ale podniosłoby się larum "krzywd".
Można by zrobić to tak:
1. najpierw rezerwują swoje stałe miejsca zaszczepieni,
2. następnie wolne miejsca zajmują niezaszczepieni, ale na zasadzie: kto pierwszy - ten lepszy,
3. na koniec wolne karnety idą do wolnej sprzedaży.
Wtedy podniósłby się krzyk o "segregacji".
Ja bym zaryzykował, ale widocznie zarząd nie chciał ryzykować zarzutu o "segregacji". I ani trochę się zarządowi nie dziwię.
Teoretycznie "połowa wolnych miejsc" nie oznacza obowiązku "izolacji" niezaszczepionych od innych niezaszczepionych, ale w Polsce logika kiepsko się przyjęła i zarząd mógłby spotkać się z zarzutem spowodowania zagrożenia epidemicznego, a w dalszej kolejności - z odpowiedzialnością karną. Głupie by to było, ale w Polsce władza nie charakteryzuje się nachalną mądrością.